"Nie myśl o mnie źle.
ja po prostu za dużo straciłam.”
— Anna Karenina
Bo wiecie, chodzi o to, że znów mi
nic nie zostało. Rozumiecie, prawda? Pustka w środku w miejscu,
gdzie powinni mieścić się ludzie dla mnie ważni. A ja przecież
mam w sobie tyle miłości. A ja boję się ludzi. I kiedy już
postanowię się do kogoś zbliżyć przynajmniej na wyciągnięcie
ręki, on się odsuwa z nadmiaru mnie. Rozumiecie!? Powiedz
przynajmniej ty, że rozumiesz… Albo nie, lepiej nic nie mów.
I nie mam za kim tęsknić w te samotne
długie wieczory. Ale wiecie, tak tęsknić, że niemal czujesz
fizyczny ból, chociaż do końca nie wiesz, co cię tak boli.
Dobrze, że dnie już coraz dłuższe… Bo dziwnie tak siedzieć i
czekać, aż ciało albo serce w końcu zacznie o kimś myśleć z
utęsknieniem. Czekać, aż serce wygrzebie kogoś za kim mogłabym
danego wieczoru potęsknić… A potem się okazuje, że to takie
bezsensu, bo tęsknić to w pewnym sensie czekać, a ja na tego kogoś
wcale nie czekam. Nadążacie? A może przynajmniej ty? Nie, wcale
nie musisz…
Nawet do cholernej gry w karty potrzeba
co najmniej dwóch osób. Bo przecież nie zagram do lustra,
chociaż... Mogłabym wystawić piękny dramat, być jego główną
bohaterką, lub przecież mogłabym zaśpiewać piękna balladę o
miłości, gdy nikt nie będzie słuchał i z łzami w oczach zanucić
ostatnie wersy o niespełnieniu.
A może, skoro nie można obudzić tych
wszystkich uczuć, kiedy się ma na to ochotę, to może jest jakieś
miejsce, gdzie są ludzie idealnie do ciebie dopasowani? Może są
takie miejsca… I do każdego człowieka jest takie jedno
przypisane… Może moim jest biblioteka? W sumie, dobry pomysł mieć
faceta, który czytałby mi wiersze przed snem albo jakieś namiętne
fragmenty na przykład z opowiadań Wiśniewskiego. Chodzilibyśmy
razem wypożyczać książki, a i rozmawiać mielibyśmy o czym.
Polecalibyśmy sobie nawzajem pozycje warte uwagi, a na co szkoda
czasu. To mógłby być udany… Ach, zapomniałam, że to nie
możliwe. No, jak to dlaczego!? Od kilku lat chodzę kilka razy w
miesiącu do tej samej biblioteki i wyobraź sobie, że zaledwie trzy
razy spotkałam w niej jakiegoś mężczyznę. Chociaż w sumie to
dwa razy, bo kolega się nie liczy jako „mężczyzna do
potencjalnego wzięcia”.
Ludzie są dla mnie skomplikowani.
Szukają wiecznie dziury w całym zamiast cieszyć się tym co tu i
teraz. Szukają problemów, sami sobie podrzucając kłody pod nogi.
Oczywiście, człowiek to tylko człowiek - popełnia błędy. Może
i nie jestem idealna, może popełniam błędy, ale się do nich
przyznaję, bojąc się o jutro. Może i nie jestem błyskotliwa i
przerażająco śliczna. I nie zawsze jestem pomocna, kiedy w grę
wchodzą poważne tematy – jestem tylko człowiekiem. Ale nie udaję
kogoś kim nie jestem, a to uważam za najważniejszą rzecz.
Wiecie co jest najśmieszniejsze w ludziach? Zawsze myślą na
odwrót: śpieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za
utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem
tracą pieniądze by zdobyć zdrowie. Z troską myślą o
przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie
przeżywają ani teraźniejszości, ani przyszłości. Żyją jakby
nigdy nie mieli umrzeć i umierają jakby nigdy nie żyli.
Jest zlepkiem wzruszeń, nieodbytych
rozmów, tłumiących emocji, sekretów, nocnych szlochów do
poduszki, niewypowiedzianych słów i myśli autodestrukcyjnych -
moje dzikie serce.
Obojętność - cichy sprzymierzeniec
całego zła tego świata. http://vergil.cytaty.info
~Vergil ©