Wolność jest ulotna. Jest tchnieniem. Jest zrywem, zmysłowością, tryumfem serca nad rozumem. Rozumu nad sercem. W zależności, czego częściej używasz. Może jest duszą? Jej skrawkiem, elementem, promilem w bezkresie. Szeptem w nocy. Krzykiem o poranku, prosto we wschodzące słońce. Czymś nowym, nieznanym. Wolność jest chwilą. Jest walką, nie wygraną Jest szczęściem. Jest wciąż. W oczach, uśmiechach, w melodiach, tych najcichszych, tych najpiękniejszych – w biciu serca, w przyspieszonym oddechu, w słowach, urwanych, bez sensu, bez znaczeń, wypowiedzianych przez sen. Pozornie. Wszystko ma znaczenie. Każdy akt dobroci, każde spojrzenie, każdy gest. Każdy podniesiony i spuszczony wzrok. To ważne. Wolność to obietnica, ulotna i upojna, jak wieść o Bogu. Wolność to bóg. To miłość. To każdy twój dotyk na mojej skórze. Każdy mój jęk. Każda łza. Każdy oddech. Mój śmiech. Twoje oczy, kiedy na mnie patrzysz. Kiedy patrzymy w tym samym kierunku. To właśnie szczęście. To życie. To sens. I kiedy staję w otwartych drzwiach, drzwiach otwartych na świat, na wszystko, i mogę nimi uciec, mogę wyjść, a zostaję, zamknięta w twoich ramionach. Choć nie muszę. Choć nie mówisz choćby słowa. A ja zostaję.
To właśnie jest wolność.